„Chłopaki nie płaczą", „King", „Warszawa"... trudno wymienić przeboje jednego z najlepszych zespołów muzycznych w Polsce. Na piosenkach Zespołu T.Love tak naprawdę wychowały się pokolenia, a ich wieloznaczność tekstowa decyduje o ponadczasowym charakterze. Rozmawiamy z liderem Zespołu T.Love - Muńkiem Staszczykiem, któremu jednocześnie dziękujemy za poświęcony na rozmowę czas.

 

Ewa Jeremicz: Jak długo zespół dojrzewał do decyzji o zawieszeniu działalności, czy decyzja w tym temacie i mentalny reset to sprawa ostateczna, czy też możemy liczyć na światełko w tunelu, czyli na zmianę zdania?

Muniek Staszczyk: - Jestem poważnym gościem i nie stosuję żadnych chwytów marketingowych. To decyzja, o której zespół wie od 2016 roku. Decyzja dojrzewała długo i pomyślałem sobie, że ten moment 35-lecia będzie dobry, by zamknąć pewien etap. To przede wszystkim moja decyzja i nie wszyscy mają takie samo zdanie, jak ja. Nie chciałbym jednak dojść do takiego momentu, w którym nie będę swojego zespołu już lubił. Jestem totalnie zmęczony rytmem pracy w dużym zespole - a właściwie w małym przedsiębiorstwie - a także dużą ilością koncertów. To zupełnie świadoma decyzja, ale nie jest to jednak rozwiązanie zespołu, lecz jego zawieszenie. Pogramy jeszcze pół roku w Polsce i za granicą. Mam nadzieję, że ostatni koncert odbędzie się w Częstochowie w Sylwestra. Co będzie dalej? Jeszcze nie wiem, nie mam żadnych planów ani kontraktów.

„Jesteśmy ze świętego miasta..."

Zatrzymajmy się więc przy Częstochowie, bo to tam wszystko się zaczęło. I IV liceum, i listopadowa trasa koncertowa. Czy pozostał sentyment do rodzinnego miasta i początków zespołu?

Tak i to jest zupełnie normalne. Bardzo długo mieszkam w Warszawie, od 35 lat, ale urodziłem się w Częstochowie i tu mieszkałem lat 19. Wtedy był zupełnie inny czas tworzenia, niemal prehistoryczny, stan wojenny, lata osiemdziesiąte... Ale to była ta baza, matecznik zespołu; piosenki, które powstały wtedy, a tak naprawdę nie umieliśmy jeszcze za bardzo grać - były reakcją na rzeczywistość, a dziś są klasykami, bo „Autobusy i tramwaje", „Liceum" czy „Wychowanie" powstały przecież w tamtych czasach. Poza tym lata 80. ugruntowały nas jako zespół, zespół, który jest po prostu prawdziwy. I pewnie, ze miło wspominam ten czas. Przecież ten zespół, Teenage Love Alternative założyłem z kumplami i wtedy nie wiedzieliśmy, co z tym będzie. Wspominam to jako początek drogi, jako coś, co jest ważne. Dlatego dwa lata temu zakończyliśmy w sposób godny działalność starego składu, były świetne 4 koncerty klubowe. A teraz zamyka się, czy raczej zawiesza, etap T.Love.

„Ojczyznę kochać trzeba i szanować..."

Pozostańmy przy tych starych piosenkach, od których wszystko się zaczęło. „Ojczyznę kochać trzeba i szanować..."- piosenka z 1983, a w niej motyw flagi, który również jest w „Bladej", choć utwory tematycznie mówią o zupełnie czymś innym - motyw ten jest przypadkowy, czy to celowy rodzaj klamry spinającej początek i najnowszy tekst?

Nie myślałem o tym. „Blada" jest piosenką bardziej miłosną, ale w tle jest wiele metafor, bo jeśli Polska będzie traktowana jako kobieta, a w tekstach T.Love motyw Polski jest częsty... „Wychowanie" powstało w dziesięć minut, jak miałem 20 lat... Nasze piosenki idą w eter i mają, tak jak i „Blada", wiele otwartych interpretacji. Jesteśmy zespołem stąd. Nagrywaliśmy kiedyś płytę w Londynie; muzyka się podobała, ale kontekst już był niezrozumiały. Ale jak tak Ci się to kojarzy, to mnie się to podoba. Nasze teksty mają wiele znaczeń, często dodawane są różne konteksty, które mnie zaskakują.

„Jest super, jest super, więc o co ci chodzi...?"

Teksty T.Love mocno osadzone w realiach, więc od buntownika do obserwatora/komentatora rzeczywistości: „Pocisk miłości" to już nieco inny T.Love - dlaczego i czy w sposób zamierzony w tekstach pojawił się styl komentujący, czasem krytykujący, zastaną rzeczywistość?

Kształtowało mnie wiele rzeczy. Należę do pokolenia, które jest mocno zainspirowane literaturą. Miałem też szczęście mieć niezłych polonistów. Z jednej strony więc jest to i literatura - poezja Broniewskiego, Tuwima czy Miłosza, z drugiej wersyfikacja, np. ten szybki czterowiersz Broniewskiego... tak jak w muzyce, a mnie kształtował punk rock. Poza tym zawsze interesował mnie Rock and roll, który jest przecież muzyką buntu, ale równolegle zależało mi na przekazie. Najbardziej kręciło mnie to, by wyjść na scenę i coś wykrzyczeć. Jeśli pytasz mnie o protest... wiesz, zawsze byłem outsiderem. Ale są i inne piosenki T.Love - o Bogu, o życiu, o miłości...

Nowa płyta – „ma ostro bujać" - czy zamiar się powiódł?

Chcieliśmy nagrać płytę w naszym mniemaniu - i należy to zaznaczyć, bo to słowo ma dziś wiele znaczeń i kontekstów - bardziej rytmiczną, taneczną. Jestem z tej płyty zadowolony. Mija rok od jej nagrania, ale to czas oceni, płyty zawsze ocenia się przecież z perspektywy czasu. Ta płyta ma również tekstowo charakter komentujący rzeczywistość. Europa pełna niepokojów, Polska rozdarta - mam nadzieję, że niektóre teksty zostaną na dłużej. Dla mnie ona buja, ale kwestia bujania to rzecz bardzo indywidualna.

„Jedną solówkę można by w życiu trzasnąć..."

Album „Muniek" - dlaczego powstał z tą konkretną osobą?

Z Jankiem Benedek znamy się od 25 lat, dobrze nam się razem pisało piosenki. Janek jest bardzo zdolnym gitarzystą i kompozytorem. Odszedł z zespołu T.Love, trochę na własne życzenie, byliśmy wtedy młodzi i ostro było... Opuścił zespół, a ja postawiłem na pisanie zespołowe. Udało się stworzyć singiel „I love you" i płytę „Prymityw". Ale tęskniłem za Jankiem, choć charakter ma trudny. Janek napisał dla nas „Gnijący świat" i „Jazz nad Wisłą", piosenki, które stały się singlami - i wtedy powstał pomysł stworzenia płyty „Muniek". Chciałem też zobaczyć, jak pracuje się po latach. Wiadomo, że solowa płyta wokalisty zespołu nigdy nie przebije popularnością zespołu rodzimego - taka jest zasada, ale warto było spróbować.

„Miałem wielki sen, zabiłem lwa...", czy ten sen się spełnił?

Nie mogę narzekać na los. Zespół, który urósł z małego zespoliku szkolnego w Częstochowie, dużo zdziałał, nasze piosenki są jednak znane. Pokolenia się zmieniają, ale nie jesteśmy jednak anonimowi. Jestem spełnionym człowiekiem w tym sensie, co udało mi się zrobić z T. Love. Nie pochodzę z bogatej rodziny, a wszystko, co osiągnąłem, stało się dzięki muzyce. Ale mam też szczęście do zdolnych kolegów muzycznych. Byłem liderem i duchem tego zespołu, i nadal jestem, ale tak, T.Love to jest sukces.

 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

 

Wywiad autoryzowany przez Muńka Staszczyka.